Pozory
mylą!
Od zawsze dedykowane
święta skłaniają mnie do refleksji. Szczególnie jak przypomina mi o nich, ktoś,
kogo osobiście uważam za autorytet. Nie zawsze mam czas żeby spojrzeć w kalendarz.
A jeżeli już, w ogóle myślę co to dzisiaj jest za dzień, to chodzi mi o to, czy
nadal jest poniedziałek, a może już środa, i wtorek uciekł mi pomiędzy palcami.
Zerkam więc na telefon i na ekranie blokady widzę datę zakreśloną zgrabnym kółeczkiem.
I to by było na tyle. Zawsze obiecuję sobie, że w tym roku to już na pewno kupię
sobie odrywany kalendarz. Taki jak zawsze miała moja babcia. Koniecznie z Janem
Pawłem II. I niczego już nie przeoczę, a może nawet czegoś się nauczę. No cóż,
może w przyszłym roku…
Dokładnie 23.02 obchodziliśmy
Światowy Dzień Walki z Depresją i gdyby nie media społecznościowe, zupełnie bym
o tym nie wiedziała. Zaczęłam się zastanawiać, czy umiałabym rozpoznać depresję
u najbliższych. I przede wszystkim, ile osób wśród moich najbliższych cierpi na
tę chorobę? Czy Wy to wiecie? Ja nie wiem. Jest to trochę przerażające. Każdy
ma swoje problemy, rodziny, zajęcia, pracę i tak dalej, i tak dalej. Z boku
może się nam to wydawać normalne. Przecież każdy z nas ma obowiązki. Zdałam
sobie jednak sprawę z tego, że bardzo niewielu z nas docieka co kryje się, za
tym społecznie poprawnie namalowanym obrazkiem. Ile razy zajrzeliście w
przemęczone oczy kolegi, siostry, brata, koleżanki i zapytaliście się: „Hej,
czy wszystko u Ciebie ok”? I czy zastanowiło Was, czy w tym standardowym „Jest,
ok” jest chociaż ziarnko prawdy?
Ktoś nie chce się zwierzać,
to jego sprawa – można by pomyśleć. Jednak czy jesteście pewni, że taka osoba na
pewno nie chce dzielić się z Wami swoimi problemami? A może najzwyczajniej w
świecie się wstydzi, albo nie umie? Może od czasu do czasu to my powinniśmy
wyjść naprzeciw i powiedzieć „Słuchaj, od jakiegoś czasu mam podły nastrój i
nie wiem co mam robić”. Ach i co najważniejsze. Czy jesteśmy szczerzy wobec
siebie? Czy na naszym domowym podwórku nie dzieje się nic niepokojącego?
Jesteście pewni, że macie wszystko pod kontrolą? Czy córka nie przeżywa utraconej
miłości? A może syn boi się chodzić do szkoły, ale za bardzo wstydzi się o tym
powiedzieć? Czy mąż, nie jest przypadkiem obciążony za dużą odpowiedzialnością
w pracy?
Czy wiecie, że objawy
depresji, która wymaga leczenia występują u jednego na czterech chorujących na
cukrzycę? Czy wiecie, że dzieci też chorują na depresję? I jak się to objawia? Wiecie
jak w ogóle objawia się depresja? Do
wczoraj wiedziałam o tym temacie bardzo niewiele. Na szczęście jest wielu
specjalistów, piszących swoje blogi, wydających ebooki i dzielących się swoją
wiedzą niejednokrotnie całkowicie za darmo. I mogłam z tej wiedzy skorzystać.
Być bardziej świadomą. Mieć szerzej otwarte oczy na to co się dzieje dookoła
mnie. Wyłapywać niepokojące zachowania. Sprawdzić, czy może to ja przypadkiem
nie mam depresji i czy czasem nie powinnam udać się do specjalisty po pomoc.
Najważniejsza sprawa. Nauczyć się prosić o pomoc. Nieważne czy dla siebie, dla
swoich bliskich lub zwyczajnie dla znajomego z pracy. Nauczyć się przestać
milczeć, pytać, pokazywać, że jest się właśnie tutaj, że jest się gotowym do
słuchania. Gotowym do pomocy.
Myślenie o depresji
skłoniło mnie do refleksji na temat cukrzycy. Tak, moi drodzy. Chociaż nie
jestem psychologiem i zupełnie nie mam zamiaru pisać tutaj naukowego wywodu o
stanach depresyjnych, to mam zamiar napisać Wam, że pozory mylą. Tak
samo jak najbardziej zabawna osoba, samotnie może zmagać się z ciężkim stanem depresyjnym,
tak samo każdy z nas może cierpieć na cukrzycę. Jednym z czynników
alarmujących, że coś jest nie tak z poziomem glikemii są huśtawki nastrojów.
Szczególnie ogromne skoki zmian zachowań obserwuje się głównie u dzieci. Jeżeli
dziecko bardzo szybko przechodzi z euforii w płacz, nagle staje się bardzo
rozdrażnione lub agresywne może to oznaczać, problem z gospodarką insuliny w organizmie.
Takie stany powodują zarówno hipoglikemie (niedocukrzenia) jak i hiperglikemie
(za duże cukry). Dziecko może wydawać się bardzo „nakręcone” lub zaraz ospałe i
zupełnie nie do życia. Ile razy pomyśleliście sobie „ale leniuch z Ciebie, nic
Ci się nie chce” albo „chyba za dużo słodkiego zjadłeś, bo biegasz jak oszalały”.
Każda nagła zmiana zachowania powinna być konsultowana zarówno z psychologiem
jak i z lekarzem pediatrą, który, po wysłuchaniu opisu zaniepokojonego rodzica
będzie mógł stwierdzić, jaka jest przyczyna takich reakcji. Co tak naprawdę
spowodowało zmianę? Bardzo często bagatelizuje się takie sytuacje. Dzieci takie
są - pomyślicie. Raz szaleją, raz są spokojne. Co w tym w ogóle jest dziwnego?
To są całkiem racjonalne argumenty. Tak samo jak my dorośli, dzieci mają lepsze
i gorsze dni. Dobry lub zły humor. Jednak taka drastyczna zmiana nastroju u każdego
z nas powinna być zastanawiająca. Czy zdarza Wam się, że pijecie kawę jest
wszystko tak jak powinno być, a za 15 minut ogarnia Was szał, albo niepohamowany
płacz (abstrahuję tutaj od zachwianej gospodarki hormonalnej kobiet w ciąży 😉)? Z nienacka dopada Was straszne
zmęczenie, bardzo szybko wpadacie w irytację i podnosicie głos? Może Wasze dzieci,
są nastawione strasznie bojowo, odpowiadają Wam w nieprzyjemny sposób i bardzo
szybko, wszystko wyprowadza je z równowagi? To wy najlepiej znacie swoje dzieci.
Wiecie jakie są, i jakie zachowania są do nich zupełnie nie podobne. Tak samo
jest z resztą członków rodziny, mężem, żoną, mamą, tata, babcią, dziadkiem, etc.
Może w całym tym szalonym zachowaniu tkwi przyczyna psychologiczna, a może
nawet metaboliczna. Może właśnie to jest ten czas, kiedy wartałoby zmierzyć
cukier lub udać się do psychologa?
Z tymi wszystkimi
pytaniami zostawiam Was w ten zimny, poniedziałkowy wieczór. Pomyślcie sobie o
tym, tak na poważnie. Rozejrzyjcie się dookoła, po swojej rzeczywistości.
Wcielcie się w Sherlocka Holmesa i przeszpieguj całą rodzinę! Śmieszne? A może to
właśnie Wam uda się ocalić jakieś życie?
Komentarze
Prześlij komentarz